Ewakuacja pod bombami. Wrzesień 1939 roku w życiu Henryka Zygalskiego

To, co Henryk Zygalski widział i przeżył we wrześniu 1939 roku, utrwalił w krótkich, pozbawionych komentarza i emocji notatkach. Gdyby nie wzmianki o bombardowaniach i nazwiskach ofiar, można by je przyrównać do zapisków z trasy wakacyjnej wycieczki.

Ze wspomnień filmowych Marii Bryschak, siostrzenicy Henryka Zygalskiego, wiemy, że pod koniec sierpnia 1939 roku, opuszczając rodzinny Poznań, kryptolog zwrócił się do męża swojej siostry Moniki słowami: „Wybuchnie wojna światowa. Opiekuj się moją mamą i siostrą”. Zygalski był w pełni świadomy nieuchronności konfliktu zbrojnego z Niemcami. Z drugiego zdania można też pośrednio wnioskować, że liczył się z przegraną Polski, a już na pewno z okupacją Poznania. Niestety, nie wiemy nic pewnego na temat jego opinii o nadchodzącej wojnie i szansach Polski w starciu z hitlerowską III Rzeszą. Możemy natomiast dość dokładnie zrekonstruować drogę jego ewakuacji we wrześniu 1939 roku, kiedy Polska została zaatakowana przez Niemcy, a następnie przez Związek Radziecki.

Koniec ośrodka w Pyrach

Według polskich planów obronnych z 1939 roku pracownicy Biura Szyfrów Wojska Polskiego zatrudnieni w tajnym ośrodku „Wicher”, zlokalizowanym w lasach w Pyrach pod Warszawą, mieli w wypadku wybuchu wojny nadal pełnić swoją służbę w Pyrach – od 1 września na trzy zmiany, odszyfrowując na potrzeby Sztabu Generalnego niemieckie meldunki przekazywane drogą radiową. Niestety, przygniatająca przewaga militarna przeciwnika spowodowała szybkie przerwanie frontów oraz utratę stacji nasłuchowych na zachodzie i północy kraju, co przesądziło o bezcelowości dalszej pracy zespołu w Pyrach. Tajny ośrodek został wyczyszczony z akt i przygotowany do ewakuacji, a następnie częściowo wysadzony w powietrze w obawie przed zajęciem go przez zbliżające się do stolicy oddziały Wehrmachtu. Zygalski był zaangażowany w palenie akt i przygotowania sprzętu Biura Szyfrów do ewakuacji.

Do tych dramatycznych wydarzeń odniósł się u schyłku życia w liście do siostry Moniki z listopada 1975 roku. „Wspominam sobie swoje życie. Mam przed sobą wspomnienie wojenne. Co wtedy się to działo. Nasze budowle w PYRACH Niemcy zrównali z ziemią. A niech im ziemia będzie lekką” – napisał w swoim stylu.

W pierwszych dniach wojny Zygalski, który nie miał swoich bliskich w Warszawie, trzymał się blisko z rodziną Jerzego Różyckiego. Potwierdza to dobrą, przyjacielską wręcz relację Henryka i Jurka. Barbara Różycka, żona Różyckiego, zanotowała 3 września 1939 roku, że wieczorem jej mąż wrócił do domu w Warszawie razem „z Zygą” (Henrykiem Zygalskim). Zapamiętała też, że obaj byli wstrząśnięci wydarzeniami tego dnia i poinformowali ją o organizowanej przez Biuro Szyfrów ewakuacji na wschód.

Czym mógł być wstrząśnięty Zygalski akurat tego optymistycznego dla wielu Polaków dnia, w którym Anglia i Francja wypowiedziały Niemcom wojnę? Być może pesymistycznymi służbowymi informacjami z linii frontu, który pękł w wielu miejscach. A być może skalą zniszczeń niemieckich bombardowań stolicy.

Tuż przed dalszą ewakuacją poza stolicę Zygalski jeszcze raz zajrzał do swojego prywatnego mieszkania na alei Niepodległości 223. Chciał sprawdzić, czy wszystko w nim w porządku. Czy przypuszczał, że już nigdy do niego nie wróci? Tego nie wiadomo. Musiał je dobrze wspominać, skoro 36 lat później pisał o nim w liście do siostry. „Czy moje mieszkanie na Aleji NIEPODLEGŁOŚCI 223 m. 6 jeszcze stoi nie wiem. O takiej przeszłości nie pamiętam już” – przyznał z żalem.

O krok od śmierci w eszelonie F

Wieczorem 6 września 1939 roku z dworca Warszawa Wileńska w kierunku Brześcia nad Bugiem wyruszył Eszelon F – specjalny pociąg ewakuacyjny, który wiózł m.in. dokumentację i część sprzętu Biura Szyfrów, w tym bomby kryptologiczne i polskie repliki Enigmy. Jechali nim również trzej kryptolodzy: Henryk Zygalski, Marian Rejewski oraz Jerzy Różycki, którzy otrzymali rozkazy ewakuacji na głębokie zaplecze.

„W eszelonie F […] prócz personelu (z rodzinami) i sprzętu Biura Szyfrów znajdowały się też inne jeszcze komórki Sztabu Głównego, wagony były więc przepełnione” – wspominał po latach Marian Rejewski. Jak dodał, trasa pociągu była „najeżona przeszkodami”.

W nocy z 7 na 8 września w Opolach pod Siedlcami pociąg ewakuacyjny uderzył w inny. Zygalski był wśród mężczyzn pomagających usunąć z torów wykolejone wagony.

W trakcie powolnej jazdy, wymuszonej uszkodzeniami szyn, pociąg był bez przerwy atakowany przez niemieckie lotnictwo. 8 września  kryjący się przed nalotem Zygalski oraz Różycki z żoną i dzieckiem omal nie zginęli. „[…] Opodal nas upadła bomba. Przed nami utworzył się głęboki lej, na szczęście zostaliśmy tylko częściowo zasypani piaskiem” – zapisała Barbara Różycka.

Tego samego dnia Zygalski wraz z Różyckimi miał być świadkiem niemieckiego desantu lotniczego na zapleczu frontu. Według historyka Zdzisława Kapery mężczyźni w cywilnych ubraniach i w sutannach, którzy opuścili tajemniczy samolot i rozjechali się po terenie rowerami, mogli być agentami Abwehry.

Świadek rozstania Różyckich

9 września pociąg ewakuacyjny dotarł do Brześcia. Na dworcu został intensywnie zbombardowany przez bombowce Luftwaffe. Zygalski, który robił we wrześniu 1939 roku krótkie notatki (znane dziś pod nazwą Dziennika wojennego), zapisał jedynie, że pomagał opatrywać kilkoro rannych.

W Brześciu polscy kryptolodzy otrzymali do dyspozycji samochód ciężarowy, zorganizowany im przez pułkownika Gwidona Langera, i rozkaz dalszej ewakuacji w kierunku Rumunii. To wtedy Barbara i Jerzy Różyccy rozstali się na zawsze – nie było im dane spotkać się nigdy więcej. Zygalski, który opiekował się rodziną Jurka, gdy ten szukał na postojach mleka dla dziecka, musiał być świadkiem tej wzruszającej chwili.

W pisanym na gorąco Dzienniku wojennym Zygalskiego brak jednak jakichkolwiek emocjonalnych ocen. „To zdumiewające, że nie komentuje pierwszych dni wojny” – zauważył Zdzisław Kapera, który opublikował fragment Dziennika. Być może wydarzenia rozgrywały się tak dynamicznie, że Zygalski zwyczajnie nie miał czasu na notatki.

Zniszczenie dla dobra tajemnicy

Ciężarówką, w której jechało też 10 kopii Enigmy, Zygalski wraz z kolegami i majorem Maksymilianem Ciężkim dostali się do Kowla, a potem Łucka. 13 września 1939 roku w okolicy Łucka kryptolodzy otrzymali rozkaz zniszczenia dokumentów i maszyn szyfrujących tak szybko, jak to możliwe. Powodem były doniesienia o niemieckich czołgach widzianych pod Hrubieszowem. Istniało poważne ryzyko, że kryptolodzy i ich urządzenia wpadną w ręce Niemców, a tym samym odkryty zostanie fakt odczytywania przez Polaków depesz utajnianych za pomocą Enigmy. Priorytetem stało się zachowanie tajemnicy, a tym samym podtrzymanie szans na kontynuację procesu dekryptażu przez aliantów. Jak zapamiętał Marian Rejewski, do zniszczenia dokumentów oraz skrzyni ze sprzętem doszło „na skraju lasu” w okolicy Łucka.

„Gdzieś na terenach dzisiejszej Ukrainy spoczywają do dziś rdzewiejące szczątki polskich kopii Enigmy, bomby kryptograficzne, cyklometr i kilkadziesiąt egzemplarzy Lacidy, które nie doczekały się użycia” – podsumowuje Marek Grajek, autor książki Enigma. Bliżej prawdy.

„Wiadomość o Bolszewikach”

Kolumna samochodów Biura Szyfrów kontynuowała ewakuację pod bombami przez Dubno, Trembowlę i Kołomyję ku granicy rumuńskiej. Relacje Zygalskiego z tych wydarzeń, zapisane w jego Dzienniku, są zdawkowe i zdają się wyprute z emocji. Henryk zapisuje pojedyncze codzienne czynności: kąpiel na kwaterze w Dubnie, strzyżenie włosów w Kołomyi. Kapera zauważył nawet, że notatki Zygalskiego z tych dni przypominają zapiski z „wakacyjnej wycieczki”, choć wokół czyhała na nich śmierć – Zygalski wspomina przecież nazwiska kolegów poległych w wyniku ataku Luftwaffe.

Kiedy 17 września na Polaków spadła mrożąca krew w żyłach wiadomość, że o świcie wschodnią granicę Polski przekroczyła Armia Czerwona, Zyga – przebywający akurat na postoju w Utoporach niedaleko rumuńskiej granicy – napisał zdawkowo: „Niedziela. Śniadanie, obiad, gra w karty. Wiadomości o Bolszewikach. Kontynuujemy. Przyjazd do miejscowości Kuty. Przekroczenie granicy nocą z 17 na 18 września”.

Choć władze rumuńskie skierowały ich do obozu przejściowego dla polskich cywilów w Adancata, kryptolodzy zignorowali to i udali się pociągiem do Bukaresztu. Ponieważ nie uzyskali szybkiej pomocy w ambasadzie brytyjskiej, udali się do ambasady francuskiej. Tam otrzymali paszporty na fałszywe nazwiska oraz wizy niezbędne do dalszej podróży do Francji. Pociągami przez Jugosławię i Włochy dotarli ostatecznie do Paryża. Zameldowali się w nim 27 września 1939 w hotelu Viator, dokładnie w momencie, kiedy dowództwo obrony Warszawy podejmowało decyzję o poddaniu ostrzeliwanej i bombardowanej stolicy.

Dla kryptologów zaczynał się nowy rozdział ich służby, tym razem – nie nominalnie, ale praktycznie – pod komendą sojuszników z Francji, w ośrodku kryptologicznym Bruno pod Paryżem. Nie spodziewali się zapewne, jak krótko przyjdzie im tam pracować.

 

Tekst: Piotr Bojarski/Centrum Szyfrów Enigma

 

Bibliografia

Grajek Marek, Enigma. Bliżej prawdy, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2007.

Kapera Zdzisław, The triumph od Zygalski’s sheets. The polish Enigma in the early 1940, The Enigma Press, Kraków – Mogilany 2015.

List Berthy Blofield i Henryka Zygalskiego do siostry Moniki, listopad 1975. Ze zbiorów Marii i Gerarda Bryschaków.

Rejewski Marian, Wspomnienia z mej pracy w Biurze Szyfrów Oddziału II Sztabu Głównego w latach 1930-1945, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 2011.

Szczuka Elżbieta, Jerzy Różycki. Jeden z pogromców Enigmy, Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa 2023.