Dekonspiracja ściśle tajnej operacji łamania Enigmy była o krok. Niemcy kilkakrotnie mieli przesłanki, by sądzić, że alianci czytają ich tajne depesze. Churchill wściekał się i interweniował u Roosevelta, gdy amerykańska marynarka wojenna nie dbała o „zacieranie śladów” po odkodowanych depeszach Enigmy.
By sukces poznańskich kryptologów mógł być wykorzystywany w czasie wojny, trzeba było za wszelką cenę utrzymać w tajemnicy fakt łamania depesz Enigmy. Gdyby ta informacja wyszła na jaw, Niemcy wycofaliby Enigmę z użycia lub wprowadzili kolejne zabezpieczenia. Przez to wydłużyłby się czas łamania depesz, a poznanie rozkazów czy meldunków wroga po dwóch tygodniach od ich wydania, na nic by się nie zdało.
W czasie całej wojny aliantom zdarzały się wpadki i kilkakrotnie „największa tajemnica II wojny światowej” była bliska ujawnienia. Do takiej sytuacji doszło po raz pierwszy we wrześniu 1939 roku po zajęciu przez Niemców Warszawy. W Forcie Legionów znaleźli oni niezniszczone dokumenty z Archiwum Wojskowego, np. akta Dwójki (wywiadu), Straży Granicznej i Ministerstwa Spraw Zagranicznych, a także – o zgrozo – dokumenty Biura Szyfrów! Ten ogromny zbiór dokumentów Niemcy wywieźli w konwoju ciężarówek do specjalnie utworzonego archiwum (Heeresarchive Zweigstelle) w Gdańsku-Oliwie i przeglądali przez kilkanaście miesięcy – zaglądali do nich nawet pod koniec wojny! Wśród zdobytych dokumentów odnaleźli dane ponad 100 agentów polskiego wywiadu, wśród nich wielu nadal pracujących na terenie III Rzeszy. Większość z nich Niemcy wyłapali i skazali na śmierć.
Wśród dokumentów niefrasobliwie pozostawionych w Forcie Legionów przez pracowników polskiego wywiadu były także trzy odszyfrowane depesze wysłane z pokładu okrętu w 1937 roku, które zaszyfrowano za pomocą Enigmy. Skąd wzięły się w rękach Polaków? W jaki sposób je odczytano? Czyżby Enigma nie była tak niezawodna, jak uważano? Na szczęście w tym wypadku niemieccy śledczy uznali, że jakiś agent lub zdrajca dostarczył Polakom już rozszyfrowane depesze.
W Warszawie Niemcy znaleźli także tzw. paski wypłat. Zainteresowały ich wysokie pensje i nagrody pieniężne wypłacane cywilnym pracownikom wojska. Lampka alarmowa zapaliła się m.in. w przypadku wysokich wynagrodzeń dla trzech młodych matematyków, absolwentów Uniwersytetu Poznańskiego. Należało ich odszukać i zapytać, za co tak sowicie wynagradzało ich wojsko. Na szczęście do końca wojny Niemcy nie wpadli na ich trop. Tajemnicy nie udało się wyciągnąć także od wziętych do niewoli pracowników Biura Szyfrów. Gwido Langer i Maksymilian Ciężki trzymali język za zębami w czasie przesłuchań i przedstawiali uzgodnione wcześniej wersje zdarzeń, których treść odpowiadała prowadzącym śledztwo.
Wpadki i niedyskrecje zdarzały się także Anglikom, chociaż Churchill wymagał starannego ukrywania źródła, gdy wykorzystywano informacje z dekryptażu Enigmy. Informacje uzyskane tą drogą ukrywano pod kryptonimem „Ultra” (od „ultrasecret”) i przedstawiano jako uzyskane od tajnych agentów albo pochodzące z rozpoznania lotniczego. Procedury ochrony informacji były rygorystyczne i gdy w Bletchley Park odszyfrowano depeszę z danymi zdradzającymi pozycję u-boota na morzu, najpierw wysyłano w to miejsce samolot rozpoznawczy, który „przypadkiem” wykrywał wynurzony okręt.
Najmniej troski o utrzymanie tajemnicy wykazywali Amerykanie. Kilka razy niemal doprowadzili do zdradzenia prawdy o Enigmie, gdy po odszyfrowaniu tajnych depesz, amerykańskie okręty pędziły nagle w odległy i nieuczęszczany punkt na morzu i topiły tam u-boota, którego załoga czuła się całkowicie bezpiecznie. Po dwóch takich zdarzeniach Churchill dzwonił do Roosevelta i apelował o zdyscyplinowanie US Navy i ochronę źródła „Ultra”.
Autor: Szymon Mazur, Wydawnictwo Miejskie Posnania