Morskie konteksty w życiu Henryka Zygalskiego

Morze stanowi symboliczny motyw w biografii Henryka Zygalskiego. Wraca w sentymentalnej podróży kryptologa do rodzinnych wspomnień z Kołobrzegu 1917 roku i Helu z 1930 roku. Dzięki listom Henryka i jego zdjęciom możemy odtworzyć relacje wybitnego matematyka z bliskimi.

„Piszesz, że to mała dziura i że Wasz pokój będzie jeszcze mniejszy – może podasz mi nazwę. Czy to na Pomorzu – gdzieś niedaleko Kołobrzegu?” Fragment listu Henryka Zygalskiego napisanego do siostry Moniki w 1959 roku budzi wiele pytań. Po tylu latach wciąż się zastanawiamy, gdzie siostra Henryka Zygalskiego spędzała wakacje, a co najważniejsze, dlaczego pogromca szyfru Enigmy wspomina o Kołobrzegu. Czy coś łączyło go z tym nadmorskim kurortem? Czy w życiu Zygalskiego morze miało istotne znaczenie i czy prześledzenie tego wątku przybliży nam jego relację z najbliższymi mu osobami?

List do siostry Moniki stanowi część dłuższej korespondencyjnej konwersacji pomiędzy rodzeństwem. Zygalski kreśli go prawdopodobnie 24 czerwca, w najdłuższym dniu roku – w chwili, gdy przyroda obudziła się do życia po śnie zimowym. Lipiec był już coraz bliżej, a wraz z nim sezon wakacyjny. Z listu czytelnik możemy się dowiedzieć, że Monika wraz z mężem Ignacym planowali spędzić wypoczynek nad polskim morzem. Poprzedni list musiał zawierać jakieś krytyczne słowa odnośnie do miejsca wakacyjnego pobytu. Zapewne była to niewielka miejscowość, bez wielu atrakcji turystycznych, skoro Zygalski określił ją jako „dziurę”. Pokój również pozostawiał wiele do życzenia. Istotniejsza jednak jest lokalizacja. Nasuwa się pytanie: dlaczego Zygalski pytał o Kołobrzeg i jego okolice?

Zacięte walki toczone zimą 1945 roku zrujnowały tkankę miejską w 95 procentach [Oficjalna strona miasta Kołobrzeg/ historia miasta]. Zniszczeniu uległa nie tylko architektura – po wojnie należało na nowo zorganizować struktury miejskie. Z różnych stron kraju do Kołobrzegu przybywali nowi mieszkańcy, którzy dokładali swą cegiełkę do jego odbudowy. Jednak w roku 1959 prace wciąż trwały. Dotyczyło to również mniejszych miejscowości położonych w okolicach Kołobrzegu. Nie dziwi zatem, że Zygalski w swoim liście nazwał miejscowość „dziurą”. Oddaje to stan powojennej pustki, która panowała w tym regionie.

Narodziny nadmorskiego kurortu

Nie zawsze tak było. W XIX wieku, kiedy Kołobrzeg nazywał się Collberg, odkryto plażowanie, czynność do dziś chętnie praktykowaną w tym mieście. Dostrzeżono także zdrowotny potencjał kąpieli morskich. Innowator nowoczesnej metody spędzania czasu nad bałtycką wodą, poznański radca celny Jan Henryk Ludwik von Held, wskazywał również na jej lecznicze właściwości [Dziemba 2018, s.117]. Dla miasta nad Parsętą była to rewolucja. Dotychczas Kołobrzeg był twierdzą i wszelkie kąpiele w morzu należało wcześniej uzgodnić z oficerem garnizonu [Dziemba 2018, s.117].

Z biegiem lat podejście do nowej formy odpoczynku zaczęło się zmieniać. W 1825 roku władze miasta wydały ważny dokument regulujący czas i miejsce kąpieli. W morzu można było zanurzyć się od godziny 5. do 9. rano oraz od 17. do 21. po południu. Wydzielono specjalne sektory dla kobiet i mężczyzn, a w wyznaczonych godzinach obowiązywał zakaz zbliżania się do kąpieliska płci przeciwnej. Na plaży panowała rygorystyczna moda plażowa – stroje kąpielowe musiały zakrywać ciało od kolan do szyi [Dziemba 2018, s.118].

Powstała również infrastruktura nadmorska. Wybudowano molo oraz Pałac Nadbrzeżny (Strandschloß), który otaczała bujna roślinność i kolorowe kwietniki. Zachowane fotografie z tego okresu ukazują zadbane parki i skwery, gdzie można było oddawać się spacerom i nawiązywać nowe kontakty. Lecznictwo uzdrowiskowe było coraz intensywniej badane i propagowane. Do Kołobrzegu przybywali lekarze specjalizujący się w tej dziedzinie [Dziemba 2018, s.118].

Atrakcyjność miasta nie uszła uwadze gości. Zaczęli je odwiedzać prekursorzy dzisiejszych kuracjuszy, by zadbać o zdrowie, zażyć morskich kąpieli oraz w celach towarzyskich. Jednak na przełomie XIX i XX wieku nie każdego było stać na taki wypoczynek. Dlatego do Kołobrzegu przybywała przeważnie elita społeczna.

Henryk Zygalski pochodził z zamożnej poznańskiej rodziny krawieckiej. Fach rodziców przynosił nie tylko dochód, lecz zapewne także koneksje wśród niemieckiej śmietanki towarzyskiej, która mieszkała w Poznaniu na początku XX wieku. Dama musiała posiadać modną i piękną suknię, którą zapewniali rodzice Henryka. Utrzymując kontakty z elitą, Zygalscy być może uczestniczyli w rozmowach na temat najnowszych światowych trendów – na przykład nowoczesnego wypoczynku. W Poznaniu nastąpił wówczas przełomowy moment – w 1859 roku wybudowano Koleje Zachodnie. Poznań zyskał połączenie kolejowe z Kołobrzegiem, a mieszkańcy dostęp do relaksu  w nadmorskim kurorcie.

Wakacje Państwa Zygalskich

Nie bez powodu po latach Henryk Zygalski w liście do siostry Moniki zwrócił uwagę właśnie na Kołobrzeg. Odpowiedzi na nurtujące pytanie udzieliła bliska krewna kryptologa, Anna Zygalska-Cannon. Odnalazła w prywatnym rodzinnym archiwum zdjęcia potwierdzające, że w przeszłości pogromca Enigmy miał styczność z nadmorskim miastem. Unikatowe czarno-białe fotografie z 1917 roku przedstawiają rodzinę Zygalskich na plaży w Kołobrzegu. Na pierwszej z nich uchwycono rodzinę skoncentrowaną wokół kosza plażowego. Ojciec Henryka wraz z nieznanym mężczyzną zajęli miejsce siedzące we wnętrzu kosza. Przed nimi na piasku siedzi Maria Zygalska wraz z dziećmi, Henrykiem i Moniką. Szyję Henryka zdobi chusta o charakterystycznym wzorze marynarskim, prawdopodobnie w kolorze granatowym z białymi paskami. Podobny motyw występuje na stroju jego mamy. Oprócz zdobnej, koronkowej bluzki i spódnicy Maria ma na sobie marynarkę w miejscu ramion i rękawów ozdobioną ciemnymi pasami na białym tle. Czy podobieństwo motywu u Marii i Henryka było zamierzone? Tego nie wiadomo, z pewnością ich stroje nawiązują do marynarskiego szyku.

Na drugiej fotografii uchwycono rodzeństwo bawiące się przed koszem plażowym. Henryk jest ubrany w białą koszulę i spodnie do kolan, w rękach trzyma drewnianą łódź. Po zdjęciu można wnioskować, że był dzieckiem o raczej spokojnym charakterze. Możliwe, że przeciwieństwo w tym względzie stanowiła jego siostra, która – ubrana w białą sukienkę w groszki i z dużą czarną kokardą na głowię – dziarsko trzyma niewielką łopatę, kopiąc nią w ziemi. Prawdopodobnie budowała zamek z piasku, jego zarys widoczny jest tuż przed nią. Fotografie zdają się odzwierciedlać kontrastujące ze sobą charaktery rodzeństwa. Spoglądając na Henryka Zygalskiego w okresie dzieciństwa, widzimy spokojnego, lekko wycofanego chłopca, który jest blisko matczynego boku – w odróżnieniu od siostry, która na fotografii rodzinnej znajduję się przed nimi. Swobodnie leży na plaży, przesypując dłońmi piasek, i z uśmiechem zerka w obiektyw.  Na zdjęciu widać przebojowość i energię tej małej dziewczynki. Kontrastuje ona z przedstawieniem brata – kryptologicznego geniusza, który dopiero w przyszłości szeroko i szczerze uśmiechał się do zdjęć.

Rola fotografii

Artyści od wieków pracowali nad utrwaleniem otaczającego nas świata, który zmienia się w mgnieniu oka. Fotografia jest jednym ze sposobów zapisu rzeczywistości. W swej początkowej formie została wynaleziona ok. 1827 roku, następnie funkcjonowała jako dagerotyp [Radwaniak, 2023]. W 1917 roku dostęp do niej mieli tylko nieliczni – fotografia była droga, a posiadanie swojego wizerunku na zdjęciu należało do rzadkości. Początkowo formę wizualnego zapisu stanowiły portrety malarskie, dopiero z czasem obiektyw aparatu fotograficznego zaczął wypierać  malarski gest artysty.

Wakacyjne zdjęcia rodziny Zygalskich wykonane w 1917 roku w Kołobrzegu to pozowane portrety rodzinne. Wskazuje na to staranne, wystudiowane rozmieszczenie członków rodziny przed obiektywem. Nie są to spontaniczne wykonane fotografie, zrobił je fachowiec, którego dzieła w tamtych czasach były jeszcze kosztowne. Prawdopodobnie wykonał je fotograf, który pracował na plaży, proponując turystom wykonanie pamiątki z pobytu nad morzem. Fotografie mogły również służyć jako pocztówki. Tak było w przypadku kołobrzeskich zdjęć rodziny Zygalskich. Na ich odwrocie zapisano: Serdeczne pozdrowienia z Kołobrzegu. Zasyłają Michał, Maria i dzieci, a ich adresatem był Bolesław Zygalski – brat ojca Henryka Zygalskiego.

Mogłoby się wydawać, że na fotografii rodzeństwa Zygalskich nie znajdziemy nic zaskakującego, a jednak tak nie jest. Soczewka aparatu uchwyciła jeszcze jedną intrygującą postać – chłopca, który prawdopodobnie był w podobnym wieku, co rodzeństwo. Wychyla się nieśmiało zza kosza plażowego, zerkając w obiektyw. Kim był? Nie wiadomo. Może kimś z kręgu przyjaciół państwa Zygalski lub ciekawskim chłopcem, który z zainteresowaniem przyglądał się aparatowi fotograficznemu, który nie był wtedy często widywanym urządzeniem.

Innym ważnym aspektem jest miejsce wykonania zdjęć. Na fotografii rodzeństwa w tle utrwalono przechadzające się po plaży damy w białych letnich sukniach, a za nimi element architektoniczny –  wysoki, ceglany mur, który od dołu piaszczystego podłoża jest gładki, a powyżej rytmicznie podzielony niskimi kolumnami. Za nim znajdują się drzewa i fragment budynku. Dziś ten mur już nie istnieje w nadmorskim krajobrazie Kołobrzegu. Na przedwojennych fotografiach widać, że pas wybrzeża nie był zagospodarowany. Od Pałacu Nadbrzeżnego (Strandschloß) do Latarni Morskiej prowadziła droga, która otoczona była bujną przyrodą. Wydmy porośnięte wysokimi trawami zlewały się z wysokimi drzewami. Pomimo istniejącej już wówczas architektury nadmorskiej plaża miała jeszcze swój dziki charakter. Jedynym miejscem, gdzie mur umacniał wydmy i podłoże, był mur oddzielający plażę od Pałacu Nadbrzeżnego. Prawdopodobnie tam wykonano więc fotografię: bliżej północnej fasady Pałacu i jego zachodniego rogu, niedaleko drewnianego mola.

Niewinne morze o ogromnym znaczeniu

Drewniana łódź, którą trzyma w dłoniach dziewięcioletni Henryk Zygalski, może się wydawać zwykłą zabawką, lecz przedmiot można potraktować także jako symbol podróży. Najdłuższa, jaką odbył w swym w życiu, rozpoczęła się w chwili wybuchu II wojny światowej. Ucieczka z kraju nie była łatwa – składały się na nią podróż pociągiem, piesze przeprawy przez góry do Francji, a na koniec podróż do Anglii, gdzie Zygalski osiadł na stałe i zaczął budować życie od nowa.

Czemu akurat ten epizod biografii kryptologa był jego największą podróżą? Bo towarzyszyła mu aura ogromnego niebezpieczeństwa związana ze złapaniem przez wroga i ujawieniem tajemnicy złamania szyfru Enigmy. Nie pomagało wyczerpanie fizyczne, oszustwa przewodników oraz list gończy za trzema kryptologami, wydany przez Niemców w latach 40 [Turing 2019, s.146-148, 152-154, 249-251, 254-256]. Nie było chwili na spokojny odpoczynek na plaży. Dopiero gdy matematyk na stałe osiadł w Anglii, powrócił do spędzania czasu nad morzem. Bogate zbiory fotograficzne Henryka Zygalskiego przedstawiają mnóstwo zdjęć nad wodą. Morze w życiu Zygalskiego wróciło.

W wyprawach nad morze Henrykowi towarzyszyła jego wielka miłość, Bertha Blofield. Na licznych fotografiach uwieczniono ich razem, śmiejących się i spacerujących po plaży lub pływających łódką. Dwa zdjęcia z Harlech w Wali wykonane w 1946 r. przedstawiają ich z osobna, lecz każde z nich stoi w Morzu Irlandzkim. Fotografię wykonano w czerwcu, gdy prawdopodobnie było tam chłodno. Nad morzem w tle widać mgłę, za którą ukrywają się góry. Po minach sądząc, dla Berthy woda była za zimna, jednak Henryk obdarza fotografa szczerym radosnym uśmiechem.

Dziennika Wojennego Zygalskiego wynika, że kryptolog poznał ukochaną na początku roku 1944. Nagle w krótkich skrupulatnych notatkach, zaczęły się pojawiać informacje o wspólnych kolacjach, wycieczkach rowerowych i koncertach muzyki klasycznej. Zdjęcia nad Morza Irlandzkiego prawdopodobnie są ich wczesnymi wspólnymi fotografiami, ponieważ wykonano je dwa lata po ich pierwszym spotkaniu. Siostrzeniec Berthy, Jeremy Russell w artykule My uncle Enigma (opublikowanym w czasopiśmie „The England”) przyznał, że to, jak Henryk i Bertha się poznali, pozostało tajemnicą. Myślę, że niejedyną w życiu Zygalskiego.

Na innych nadmorskich fotografiach pary przyglądamy się radosnym chwilom, na przykład tym spędzonym we Francji w La Couarde-sur-Mer w 1953 roku, gdy trzy razy podejmowali próbę popływania rowerem wodnym. Pozostawiony na rewersie komentarz Zygalskiego wskazuje, że przeszkód było wiele, w tym nawet wysokie fale, które uniemożliwiały wypłynięcie na morze. Dzięki komentarzom na odwrocie fotografii możemy odnieść wrażenie, jakby sam Zygalski opowiadał nam tę historię. Fotografię wykonała Bertha Blofield, która była autorką wielu nadmorskich przedstawień kryptologa.

Niekiedy zdjęcia wychodziły spontanicznie, jak to, na którym Henryk Zygalski uchwycony został ze swym kompanem Sylwkiem Palluthem podczas pływania na desce. Postać drugiego mężczyzny jest przycięta, przez co wydaje się, jakby Zygalski samotnie dryfował na wodzie, siedząc na skraju deski. Bohater fotografii na jej odwrocie pozostawił słowa: Jak Pani B. robi zdjęcie to nigdy się nie jest pewnym, gdzie kto wyjdzie. Tym razem Sylwek był tym poszkodowanym. W czasach aparatów analogowych efekt zawsze pozostawał niespodzianką aż do momentu wywołania zdjęcia. Czasem powodowało to zabawne zaskoczenie.

Jednak Bertha miała oko do dobrze wykonanej fotografii, zwłaszcza jej kompozycji. Jeśli przyjrzymy się zdjęciu Henryka Zygalskiego z włoskiej miejscowości Castiglioncello z września 1966 roku, dostrzeżemy ciekawy zabieg. Z lewej strony zdjęcia widzimy mur, który swą fakturą i strukturą dzieli kompozycję na dwie części. Bliżej prawej krawędzi jest on chropowaty i wypełnia całe pole zdjęcia. Jednak w połowie fotografii zmienia on swą fakturę na gładką, a strukturę na schodkową, jego krawędzie są widoczne i niczym schody biegną w dół kadru. Przed murem, na środku wyznaczonym przez różnice faktur, stoi Henryk Zygalski, podpierając bok prawą dłonią. Struktura muru sprawia, że oko widza biegnie po diagonali – od lewej do prawej strony zdjęcia. W głębi obrazowej dostrzec można w oddali morze – istotę tego zdjęcia. W tej kompozycji jest miejsce dla widza. Prowadzi ona oko odbiorcy w „rejony”, które stanowią istotę fotografii. Pewnie Henryk Zygalski nawet nie pomyślał, że w swojej pozie na fotografii jest niczym gospodarz, który wprowadza widza do jego własnego przedstawienia. Jak sam napisał: Ależ to słońce praży. Stoję na szczycie kamiennych stopni – schodach w dół na plażę. Zapewne stanął z boku, by obiektyw aparatu mógł uchwycić krajobraz, jednak dla oglądającego jest to miły akcent, że za pomocą wizualności może być uczestnikiem tej podróży na plażę.

Nadmorskie fotografie zachęcają, by spojrzeć na nie jeszcze szerzej, w kontekście biograficznym Zygalskiego. Należy potraktować morze jako motyw symboliczny. Dla Henryka Zygalskiego mogło być sentymentalnym odwołaniem do rodzinnych wspomnień, do wspólnych wakacji, jak tych w Kołobrzegu w 1917 roku – ale nie tylko.

Państwo Zygalscy lubili spędzać czas nad polskim już Morzem Bałtyckim. Wskazują na to dwie rodzinne fotografie wykonane na Helu w 1930 roku. Na jednym z nich rodzina odziana w szlafroki śmiało zmierza prawdopodobnie na plażę. Po lewej stronie znajduje się młody Henryk Zygalski, a przy jego lewym ramieniu jego siostra Monika.

Ważny jest czas, kiedy wykonano zdjęcie – Zygalski w tym okresie pracował już jako matematyk w poznańskiej filii Biura Szyfrów. Dodatkowo ciekawa jest postać, która wyłania zza ramion rodzeństwa: wojskowy odziany w mundur. Pewnie był to tylko przypadek, że wizerunek mężczyzny został utrwalony na fotografii, lecz znając biografię pogromcy Enigmy, można dopatrywać się w anonimowej postaci wojskowej i narodowej tajemnicy, którą było złamanie szyfru Enigmy i całe późniejsze brzemię związane z II wojną światową, które młody Henryk Zygalski musiał udźwignąć.

Kiedy po wojnie Henryk mieszkał już na stałe w Anglii, od rodziny w Polsce dzieliły go liczne morza. Nigdy jednak nie zapomniał o bliskich. Pozostawał z nimi w korespondencyjnym kontakcie. Opowiadał o wydarzeniach dnia codziennego, dopytywał, co u nich słychać i jak im dopisuję zdrowie, oraz przekazywał ciekawostki, które w Polsce nie były znane. W liście, od którego rozpoczęłam analizę, opisywał paprykę słowami: To są takie zielone, żółte lub czerwone owoce – coś w rodzaju pomidorów – choć trochę większe (dwa razy dłuższe i grubsze!). Przesyłał rodzinie paczki ze smakołykami i prezenty z podarunkami. Przywołał je w swych wspomnieniach Jeremy Russell. Zapamiętał, jak Henryk Zygalski z najwyższą starannością pakował je w piękny kolorowy papier [Russell 2024, s.34-37].

Poczucie tęsknoty za rodziną stale towarzyszyło Zygalskiemu. W liście do siostry Moniki z 28 października 1967 roku. rozgrywa się wewnętrzny emocjonalny dialog kryptologa. Rodzeństwo znalazło się w smutnej i ciężkiej sytuacji, gdyż jeden z rodziców ciężko zachorował. Zauważyć można, że w tym trudnym momencie bardzo potrzebowali siebie nawzajem. W liście Henryka widnieją słowa: Piszesz Moniko, że często odczuwasz brak brata, który by Ci poradził. Uwydatnia się istniejąca silna więź pomiędzy rodzeństwem, w której każda ze stron odczuwa tęsknotę za drugim. Jednak po tych słowach Zygalski podaje szereg argumentów, dlaczego do tej pory nie przyjechał do Polski. Są one odbiciem jego wewnętrznego konfliktu pomiędzy tym, co powinien zrobić, a racjonalną oceną sytuacji politycznej w powojennej Polsce. Widać trudną sytuację, której niełatwo zaradzić, a sprawy nie ułatwiają kilometry lądu i mórz dzielące go od bliskich.

W biografii Zygalskiego morze jest również źródłem bólu: zabrało mu najlepszego przyjaciela, z którym łamał szyfr Enigmy, Jerzego Różyckiego. 6 stycznia 1942 r. wracając do Francji z francuskiego tajnego ośrodka w Algierii, Różycki wsiadł na pokład parowego statku Lamoricière. W trakcie rejsu rozpętał się sztorm, który doprowadził do zatonięcia parowca [Szczuka 2023, s.107]. Z relacji innych polskich kryptologów, którzy towarzyszyli Różyckiemu, wiemy, że statek zaczął tonąć chwilę po godzinie 22. Ostatnia informacja o Jerzym mówi, że pragnął wyjść na zewnątrz, na kadłub statku [Turing 2019, s.224-225]. Morze Śródziemne zabrało wtedy wiele istnień ludzkich. Henryk Zygalski był tym, który w liście przekazał żonie Różyckiego tragiczne wieści [Szczuka 2023, s.110].

Jedno zdanie Henryka Zygalskiego: Czy to na Pomorzu – gdzieś niedaleko Kołobrzegu?, które zadał siostrze w liście 1959 roku, prowokuje do zadania innego pytania: skąd znał to miejsce? Dzięki uprzejmości Pani Anny Zygalskiej-Cannon zagadka została rozwiązana. Udostępnione zdjęcia z prywatnego, rodzinnego archiwum odkryły przed nami dziewięcioletniego kryptologa na wakacjach z rodzicami i siostrą, w nadmorskim kurorcie, zupełnie innym od tego, który dziś znamy. Rodzinne fotografie z Kołobrzegu były brakującym elementem w rozważaniach o Zydze i morzu. Spora liczba wykonanych wtedy zdjęć Henryka potwierdza, że kryptolog lubił spędzać czas nad wodą. Z drugiej strony, morze mogło mieć w jego życiu znaczenie symboliczne, kojarzyć się z tym, co odległe, jak rodzina, lub utracone – jak przyjaciel.

Rozważania podsumowuje spojrzenie na fotografię Henryka Zygalskiego z zamku Walmer, wykonaną w 1957 roku. Widzimy kryptologa pozującego przy starych, zabytkowych armatach. Stoi za jedną z nich, opierając się na niej ze złożonymi rękoma. Pomiędzy nimi znajdują się dwa stosy kul armatnich stwarzające wrażenie niewielkich piramid. Przedstawienie dopełnia krajobraz niewyraźnie zarysowanego w tle Morza Północnego. Batalistyczne elementy przywołują na myśl historyczne bitwy, walkę lub obronę. W kontekście biografii Zygalskiego mogą podkreślać jego historię opuszczenia kraju w 1939 roku. Morze tylko podkreśla dystans, który go dzielił od kraju, a tym samym od rodziny. Mówi się, że morze zawsze oddaje to, co zabierze. Jeśli nawet nie oddało Henrykowi Zygalskiemu tego, co zabrało, dzięki przeprawie przez morze do Wielkiej Brytanii poznał Berthę Blofield.

A gdzie w końcu siostra Henryka Monika spędziła wakacje wraz z rodziną w 1959 roku? Co to była za „dziura” na polskim wybrzeżu? Po tylu latach siostrzenica kryptologa, Pani Maria Bryschak, córka Moniki, wciąż doskonale to pamięta. Odpowiedź brzmi: Trzęsacz. Rodzina spędzała wtedy wakacje na plaży w Trzęsaczu, gdzie na klifie góruje ruina dawnego średniowiecznego kościoła.

 

Tekst: Kamila Pluta /Centrum Szyfrów Enigma

 

Bibliografia

  1. Dziemba Robert, Historia Kołobrzegu dla średniozaawansowanych, Kamera Kołobrzeg 2018.
  2. Turing Dermot, XYZ. Prawdziwa historia złamania Szyfru Enigmy, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań, 2019.
  3. Szczuka Ewa, Jerzy Różycki. Jeden z pogromców „Enigmy”, Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa, 2023.
  4. Russell Jeremy, My uncle Enigma, “The England”, Autumn, 2024, s. 34- 37.

Źródła

  1. List Henryka Zygalskiego do siostry Moniki z 1959. Centrum Szyfrów Enigma.
  2. List Henryka Zygalskiego do siostry Moniki z 28 października 1967. Centrum Szyfrów Enigma.
  3. Dziennik wojenny Henryka Zygalskiego. Centrum Szyfrów Enigma.

Źródła internetowe

  1. Radwaniak Barbara, Początki fotografii: jak powstały pierwsze zdjęcia? https://histmag.org/Poczatki-fotografii-jak-powstaly-pierwsze-zdjecia-25276 (dostęp 15.10.2024).
  2. Oficjalna strona miasta Kołobrzeg, https://kolobrzeg.eu/historia-miasta (dostęp 10.09.2024).
  3. Zdjęcie wybrzeża w Kołobrzegu z lat 20. XX wieku, https://fotopolska.eu/929292,foto.html?s=1.44&cx=852&cy=690 (dostęp 10.10.2024).

Źródło dodatkowe

  1. Fotografia wybrzeża w Kołobrzegu na początku XXw. (https://fotopolska.eu/929292,foto.html)